19.12.08

Dzieci z Bullerbyn

Nie wiem, kiedy święta zaczynają się gdzie indziej, lecz dla nas, dzieci w Bullerbyn, Gwiazdka zaczyna się już tego dnia, gdy pieczemy pierniki. Wówczas jest równie wesoło jak w wieczór wigilijny. Lasse, Bosse i ja dostajemy po dużym kawałku ciasta na pierniki i możemy z niego piec, co chcemy. Wyobraźcie sobie, że gdy ostatnio mieliśmy piec pierniki, Lasse zapomniał o tym i pojechał z tatusiem do lasu po drzewo! Dopiero w lesie przypomniał sobie, co to za dzień, i puścił się do domu takim pędem, że aż śnieg się za nim kurzył - tak mówił tatuś. Bosse i ja zajęci byliśmy już wtedy na dobre pieczeniem. Właściwie to nieźle się złożyło, że Lasse przyszedł trochę później. Najlepsza foremka do pierniczków, jaką mamy, to mały prosiaczek, a gdy Lasse piecze z nami, to jest to prawie niemożliwe, byśmy my - Bosse i ja - mogli dostać prosiaczka. Tym razem jednak skorzystaliśmy z okazji i upiekliśmy każde z nas po dziesięć prosiaczków, zanim Lasse nadbiegł zdyszany z lasu. Och, jakże mu się śpieszyło, żeby nas dogonić z pieczeniem!

I tak jest u nas od rana. Zapach pieczonych pierników i świeżej choinki króluje w całym domu! Pierniczki - koniki na biegunach, jeżyki, bałwanki, dzwoneczki i oczywiście prosiaczki - upieczone, polukrowane wiszą na choince... a za oknem śnieg. Jak miło...

tytuł: Dzieci z Bullerbyn (org. Alla vi barn i Bullerbyn)
tekst: Astrid Lindgren
tłumaczenie: Irena Szuch - Wyszomirska
ilustracje: Hanna Czajkowska
wiek: 3+
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania: 2008




UPDATE: Do Bullerbyn jeszcze wrócimy. Nie może nas przecież ominąć Boże Narodzenie w Bullerbyn.

2 komentarze:

  1. Pamiętam, kiedy dostałam od Mamy Dzieci z Bullerbyn (z taką samą okładką, co na zdjęciu, ale data wydania ponad 20 lat wcześniej ;). Miałam ok. 6-7 lat, Mama powiedziała, że ma dla mnie prezent, kazała zamknąć oczy i wyciągnąć ręce. Wstyd się przyznać, ale gdy zobaczyłam, że to książka, byłam rozczarowana - liczyłam na lalkę. Mieszkaliśmy wtedy w Londynie, książki PL były dostępne w 1 sklepie, i Mama się trochę namęczyła, by ją dostać. Potem się zrehabilitowałam - Dzieci... były jedną z moich ulubionych lektur, i nawet jako dorosła osoba prawie popłakałam się ze śmiechu nad tym, "jak Anna i ja próbowałyśmy zostać piastunkami".

    OdpowiedzUsuń

O, jak miło :-)